poniedziałek, 3 października 2016

(74) Lśnienie, Stephen King

"Jack Torrance, były nauczyciel, a obecnie poszukujący weny pisarz, otrzymuje prace dozorcy w opuszczonym na czas zimowy górskim hotelu Overlook (Panorama). Kiedy burze śnieżne odcinają od świata rodzinę Torrance'ów, obdarzony telepatycznymi zdolnościami Danny, pięcioletni syn Jacka, odkrywa, że hotel jest nawiedzony, a duchy powoli doprowadzają jego ojca do obłędu. Sytuacja staje się coraz bardziej napięta, aż pewnego dnia mężczyzna przestaje nad sobą panować."

tytuł oryginału: The shining
wydawnictwoPrószyński i S-ka 
data wydania: 2016 (nowe wydanie)
liczba stron: 543

Horror

Od dawna lubiłam Kinga, ale jakoś nigdy nie mogłam dorwać się do tej konkretnie książki.
Kiedy sąsiadka mi ja poleciła, nie wahałam się ani chwili.
Początek trochę mnie roztroił i moją pierwszą myślą było "rety, jakie to jest poryte". Później odstawiłam ją na bok, aż w końcu stwierdziłam, że muszę ją przeczytać. Przez 4 dni czytałam i przyznaję ( ze wstydem), że bałam się chodzić do toalety.

King jest znany przede wszystkim z książek z gatunku horroru. Takimi książkami są np. "Carrie", "To" czy nawet "Lśnienie". 
Myślę, że ciekawym posunięciem było poruszenie wątku alkoholizmu. Pokazuje nam to, że można łatwo zrezygnować z picia, ale chęci powrotu do nałogu ciągną się za nami latami. 

Żyjemy, aby walczyć jeszcze jeden dzień.
Wracając do moich poprzednich słów, ta książka naprawdę jest.. poryta. Dużo tutaj psychologicznych przemyśleń i odniesień. Najciekawszym z nich jest z pewnością zdolność małego Danny'ego do telepatii. Oczywiście jego rodzice nie mają o tym bladego pojęcia, że chłopiec doskonale wie o czym myślą Wendy i Jack. Z pomocą przychodzi nowy przyjaciel dziecka- kucharz z hotelu Panorama. 


Autor bardzo trafnie przedstawił zażyłość między dzieckiem, a dorosłym. Udowodnił tym samym, że nie wszyscy dorośli są tacy sami.

Mniej polubiłam matkę Danny'ego. Rozumiem, że kierowała nią troska, ale irytowało mnie jej ciągłe nadskakiwanie synowi. Przejdźmy do pana Jacka Torrence'a. Mój sposób postrzegania tego bohatera zmieniał się kilka razy.
Raz miałam go za nędznego pijaczynę, która zbyt łatwo wpada w szał i łamie "własnemu!) dziecku rękę. Później uznałam, że się zmienił i uważałam, że jako ojciec i mąż zasługuje na choć odrobinę szacunku. Już przy samym końcu tej historii zaczęłam myśleć o nim jako o alkoholiku, który tak naprawdę nigdy nie wyszedł z tego nałogu.

Pragnę zwrócić też uwagę na to, że dziecko kocha swoich rodziców bez względu na wszystko. Danny, który ucierpiał przez swojego ojca, widział jak ten stopniowo wariuje, kochał go i faworyzował bardziej niż matkę.

To bardziej przerażające, niż gdyby ktoś obcy skradał się po korytarzach. Od obcego można uciec. Nie można uciec od samego siebie.
Swoją drogą ogromnie podziwiam Wendy, że wytrzymała to wszystko, a kierowała nią miłość do syna oraz pragnienie tego, żeby nie postąpić jak jej własna matka. 


Najmniej podobała mi się czcionka  (tak, ja zawsze o niej wspomnę :p). Była bardzo mała, co przełożyło się na komfort, a raczej dyskomfort czytania. 

PODSUMOWANIE:
Jeśli lubicie horrory, to zdecydowanie książka dla Was. Jeżeli na początku wyda się dziwna, to i tak nie rezygnujcie, bo później nie będziecie w stanie się oderwać.

"Lśnienie" otrzymuje ocenę 5/6. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz