wtorek, 27 grudnia 2016

(97) Baśniarz, Antonia Michaelis

"Jego usta były zimne jak śnieg, ale biło z nich ciepło jedwabnej czerwonej tkaniny, tkaniny z pokładu statku. Poczuła jego język i pomyślała o wilku. „A jeśli to prawda? Jeśli ta baśń jest prawdziwa? Pocałunek i śmiertelne ugryzienie w kark. Wszystko się zgadza. Co, jeśli właśnie całuję mordercę?”.

Anna i Abel – historia miłości, rozwiewająca wszelkie wątpliwości.

ABEL TANNATEK, outsider, wagarowicz, handlarz narkotykami. Mimo to Anna zakochuje się w nim do szaleństwa, gdyż wie, że Abel ma jeszcze inne oblicze: łagodnego, smutnego baśniarza, opiekującego się młodszą siostrą. Niezwykła opowieść, którą snuje Abel, fascynuje Annę do tego stopnia, że dziewczyna nie może o niej zapomnieć. Granica między rzeczywistością a fantazją stopniowo się rozmywa. A jeśli jej fabuła wcale nie jest fikcją i obawy Anny są uzasadnione? Ten, którego kocha, może okazać się równocześnie jej największym wrogiem…"





Tytuł oryginałuDer Märchenerzähler
Wydawnictwo: Dreams
Data wydania: 5.07.2012
Liczba stron: 400
Młodzieżowa

Rzadko kiedy po przeczytaniu jakiejś książki, nie potrafię zebrać się i wkroczyć w świat innej powieści. Historia Anny i Abla prześladuje mnie do dziś, pomimo tego, że minęło już kilka dni od kiedy ją skończyłam. 

BOHATEROWIE:
Anna jest spokojną i grzeczną 18-latką. Jest w klasie maturalnej i przyjaźni się z Gittą, która jest od niej starsza o pół roku. Gitta ma co chwilę nowych chłopaków, podczas kiedy Anna nie miała jeszcze żadnego tak na poważnie. 
Od czasu, kiedy przez przypadek znajduje pewną rzecz, zaczyna częściej zwracać uwagę na Abla. 

Abel to chłopak, z dosyć mroczną przeszłością, teraźniejszością jak i przyszłością. Jego matka wyjechała, a on jest zmuszony opiekować się swoją młodszą siostrzyczką- Michie. Kocha ją najmocniej na świecie i zrobiłby dla niej wszystko. Jedną z tych rzeczy jest opowiadanie niezwykłych historii, które potrafią wprowadzić w niezwykły świat baśni i fantazji. 
- Młoda damo, czy mogę służyć chusteczką. Pani płacze.
- Och, rzeczywiście. Widzi pan, a ja myślałam, że się śmieję. Jak bardzo można się pomylić.
FABUŁA:
Cała opowieść jest mieszanką nastoletniego romansu, rodzinnego dramatu, niezwykłej nostalgii jak i baśni. Baśń jest trochę odwzorowaniem "Małego księcia", którego ja osobiście uwielbiam, więc logiczną sprawą jest to, że i ta powieść mi się spodobała. Co prawda nie jest to idealne odwzorowanie "Małego księcia", ale stanowiło to z pewnością inspirację do stworzenia tej niezwykłej baśni.
Cała książka utrzymuje nas w magicznej atmosferze, a kończąc ją mamy wrażenie, że rozpada się nasz świat. Przynajmniej tak czułam się ja.

JĘZYK:
Książka została napisana w dziwny sposób, bo nie jest to taki potoczny język, jakim posługujemy się na co dzień, ale nie jest to też jakiś język urzędowy. Efekt "dziwności" potęguje fakt, że bohaterowie zwracają się do siebie tak oficjalnie. "Anno", nie żadna Aniu czy Aneczko, tylko tak oficjalnie Anno. Ale to w niczym nie przeszkadza, a wręcz sprawia, że książkę czyta się jeszcze lepiej i przyjemniej.

PODSUMOWANIE:
Uwielbiam tą książkę i jestem pewna, że przeczytam ją jeszcze raz. Jest to przecudowna historia, która wbrew pozorom nie jest zbyt wesoła, ale jest za to niezwykle nostalgiczna. Ta atmosfera baśni aż bije ze wszystkich stron i czuć ją do samiusieńkiego końca powieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz