sobota, 25 lutego 2017

Sobota z filmem: Był sobie pies, reż. Lasse Hallstrom (2017)

We wtorek udałam się wraz z moimi siostrzenicami do kina. Nasza trójka kocha zwierzaki, więc nie mogłyśmy nie pójść na film o psie. Akurat ja jestem typową psiarą i psy to ja po prostu kocham, kocham, kocham :D


Psy. Wszędzie psy. A właściwie..? Jeden pies, ale wiele żyć. Bailey miał Ethana, a Ethan miał Bailey'a. I w sumie na tym mogłabym zakończyć opis fabuły, bo jak tylko przypomnę sobie o czym tak naprawdę był ten film, łzy zaczynają napływać mi do oczu- i wcale nie żartuję!


Ten film to mistrzostwo świata. Reżyser zawarł w nim tak naprawdę wszystko co uwielbiam. Psy, smutne,a raczej bardzo smutne momenty, śmieszne sytuacje, sytuacje, kiedy czułam złość i cudowny przekaz, który chyba będzie mnie za każdym razem doprowadzał do łez.


Najśmieszniejsze jest chyba to, że tylko ja i moje siostrzenice płakałyśmy, a cała reszta kina wyszła z sali z uśmiechami na ustach. Ale co ja poradzę na to, że filmy o zwierzętach zawsze mnie tak wzruszają?


Wszystkie te historie są od siebie różne, ale zarazem mają ze sobą coś wspólnego, co nadaje sens całemu filmowi. I to w całym filmie spodobało mi się najbardziej. Niestety nie jestem w stanie doszukać się czegoś, co by mi się nie spodobało.


 Dlatego polecam ten film wszystkim miłośnikom czworonogów, bo ten film może sprawić, że poruszy Wasze serca.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz