czwartek, 18 sierpnia 2016

(59) Czerwona królowa, Victoria Aveyard

"– Mare Molly Barrow, urodzona siedemnastego listopada 302 roku Nowej Ery, córka Daniela i Ruth Barrowów – recytuje z pamięci Tyberiasz, streszczając moje życie. – Nie masz zawodu i w dniu następnych urodzin masz wstąpić do wojska. Chodzisz do szkoły nieregularnie, osiągasz słabe wyniki i masz na swoim koncie wykroczenia, za które w większości miast trafiłabyś do więzienia. Kradzieże, przemyt, stawianie oporu podczas aresztowania to zaledwie początek listy. Ogólnie rzecz biorąc, jesteś biedna, nieokrzesana, niemoralna, mało inteligentna, zgorzkniała, uparta i przynosisz hańbę swojej wiosce i królestwu. […]

– A mimo to jest w tobie coś więcej. – Król wstaje, ja zaś przyglądam się z bliska jego koronie. Jej końce są nieprzeciętnie ostre. Jak sztylety. – Coś, czego nie mogę pojąć. Jesteś jednocześnie Czerwoną i Srebrną. Ta osobliwość pociąga za sobą potworne konsekwencje, których nie jesteś w stanie zrozumieć. Co zatem mam z tobą począć?"




Tytuł oryginału: Red queen
Cykl: Czerwona królowa (tom 1)

WydawnictwoMoondrive
Data wydania: 2015
Liczba stron: 488
Fantastyka

Słyszałam naprawdę dużo dobrych opinii na temat tej książki. To spowodowało, że miałam ogromną ochotę chęć ją przeczytać. Ale w życiu nie uwierzyłabym, gdyby ktoś jeszcze tydzień temu powiedział mi, że zacznę patrzeć na świat zupełnie inaczej niż do tej pory. Właśnie tak się teraz czuję; patrzę na świat, jakbym zobaczyła go po raz pierwszy. 
Stwarzanie nadziei, gdy w rzeczywistości jej nie ma, to okrucieństwo. Fałszywa wiara wywołuje rozczarowanie, ból i wściekłość, przez co niełatwe sprawy stają się jeszcze trudniejsze.
Victoria Aveyard stworzyła dzieło, które jest połączeniem "Igrzysk śmierci" i "Szklanego tronu", ale jednocześnie czymś nowym. Idealnie wykreowała przedstawione postacie, tak jakby była nowym bogiem tworzącym nową ludzkość. (mam nadzieję, że rozumiecie co mam na myśli haha).
Mare Barrow stała się moją idolką; nauczyła mnie walczyć o sprawiedliwość, stawiać czoła złu tego świata. Książka została napisana w 1.os. l. poj., co spotęgowało moje odczucia wobec bohaterki. 
Zdanie, które wypowiedział Julian, nauczyciela Mare, również nakłoniło mnie do pewnych refleksji (i niech ktoś mi teraz powie, że książki niczego nie uczą). 

"Każdy może zdradzić każdego"- te słowa są tak cholernie prawdziwe, że nawet nie zdajecie sobie sprawy co czuję w tym momencie, po skończeniu książki. Oczywiście najbardziej wnerwiającymi mnie postaciami były Evangelina oraz królowa Elara. Takie typowe szuje, które z szerokim uśmiechem na ustach, będą patrzeć jak umierasz i/lub cierpisz okropne katusze.
Kolejną sprawą, która mnie niezmiernie irytowała, była wyższość srebrnych nad czerwonymi. Nie mam nawet odwagi myśleć jak musieli się czuć m.in. obywatele Pale (nie wiem jak się odmienia), gdy jacyś tam srebrni nimi pomiatali. Jedno jest pewne: ta książka wzbudza ogromne, ogromne emocje. 

"Czerwona królowa" otrzymuje ode mnie ocenę 6. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz