niedziela, 14 maja 2017

Wywiad z Michałem Gołkowskim

Hej!
Dzisiaj przygotowałam dla Was coś, czego jeszcze u mnie nie było. Wywiad z pisarzem, Michałem Gołkowskim, więc jeśli jesteście ciekawi to serdecznie zapraszam :)



Michał Gołkowski- z wykształcenia jest lingwistą, natomiast na co dzień pracuje jako tłumacz m.in. rosyjskiego i angielskiego Oprócz tłumaczeń zajmuje się również pisaniem powieści, które odnoszą duże sukcesy.

J: Dzień dobry. Bardzo dziękuję za chęć udzielenia wywiadu :)
MG: Dzień dobry, witam czytelników i również dziękuję za wywiad – zawsze miło mi porozmawiać na temat tego, co w końcu łączy nas wszystkich.

J: Przejdźmy więc do pytania pierwszego. Pańska pierwsza książka, która jest jednocześnie pierwszą częścią cyklu "S.T.A.L.K.E.R" została bardzo dobrze przyjęta przez czytelników. Spodziewał się pan tego?
MG: Najkrócej – nie. To znaczy, oczywiście: każdy wydając książkę, szczególnie pierwszą w życiu, ma nadzieję na jakiś tam sukces. Ale popularność „Ołowianego Świtu”, i to nie tylko zaraz po premierze, ale nieustająco i do teraz, to naprawdę jakiś fenomen. Nie chcę już tu wchodzić w konkretne liczby, bo może to wyglądać jako podbijanie i rozdmuchiwanie sławy własnej, ale o ile się orientuję, to jesteśmy w tej chwili na poziomie kilkukrotności typowego nakładu startowego książki! Nie mam pojęcia, z czego to wynika, ale mam nadzieję, że oprócz fenomenu STALKERa i Zony, jest w tym też chociaż krztyna mojej zasługi.

J: Autorzy z pewnością zanim zasiądą do pisania książki, długo myślą nad tym jak ma wyglądać dany świat, bohaterowie. A jak było z panem?
MG: To bardzo mocno zależy od konkretnej książki. Szczerze powiedziawszy to nie lubię takiego długiego, żmudnego myślenia, planowania i snucia jakichś tam skomplikowanych wizji, bo w końcu okazuje się, że potrafią one zadławić książkę – autor tak bardzo brandzluje się wymyślonym przez siebie światem, że zapomina o tym, co jest naprawdę istotne, to jest o czytelniku. Świat musi być ciekawy, tak; szczegółowy i wiarygodny; plastycznie odmalowany; ale opowieść nie może być ani książką telefoniczną, ani ilustrowanym almanachem świata. To ma być rzeka, która zabierze ze sobą czytelnika w podróż.

J: Jak zareagowała rodzina na wieść, że chce pan napisać książkę? Jak zareagowała też na to, że stał się pan sławny w świecie literatury?
MG: Och, wcale – bo nikomu nie mówiłem, że „chcę”. Po prostu usiadłem i zacząłem to robić, potem był rozdział, dwa, trzy, pięć… W końcu książka. Potem znalazł się wydawca, premiera, recenzje… Przyszło to jakoś naturalnie, chociaż teraz, z perspektywy czasu, widzę, że wywróciło to nasz świat do góry nogami. Co do mojej rzekomej sławy… Nie wiem, czy nie jest to pewne przekoloryzowanie. Nie czuję się Wielkim Panem Pisarzem, nie próbuję na takiego się kreować, nie zakładam masek scenicznych. Jestem tylko gościem, który pisze książki.

J: W trakcie pisania książek z serii o "Stalkerze" z pewnością przychodziło panu do głowy wiele pomysłów. Wiedział an, że właśnie te pomysły chce wykorzystać w tej serii czy też zastosować w innych książkach?  
MG: Przyznam, że STALKER to była wielka przygoda i faktycznie myślotok był niesamowity. Musiałem mocno pilnować się, żeby nie zrobić z tego wszystkiego pizzy mega super supreme ze wszystkimi dodatkami i sosem czosnkowym, ale na szczęście chyba się udało. Kilka pomysłów, faktycznie, zakopałem w ogródku na przyszłość – poczekamy, które z nich wzejdą i zapączkują.

J: Czy podczas pisania słucha pan jakiejś muzyki? Jeśli tak, to jakiej najczęściej?  
MG: Podczas samego pisania bardzo rzadko, bo przeważnie piszę w pracy i z pracy – na przykład teraz jestem na ESL Arena w Katowicach, tłumaczę pierwsze światowe mistrzostwa wiedźmińskiego Gwent Challenger. Ale słucham muzyki pomiędzy pisaniami, przeważnie w samochodzie, podczas dojazdów do pracy – wtedy zawsze wybieram coś, co pasuje mi pod nastrój książki. A jako że mam wieczną zimę w sercu i duchowo nigdy nie ściąłem włosów, to przeważnie warczą u mnie bębny i ogniem zaporowym terkoczą gitary elektryczne.

J: Jest pan nie tylko pisarzem, ale także pracuje jako tłumacz, między innymi angielskiego i rosyjskiego. Jak udaje się panu pogodzić obowiązki zawodowe z czasem dla rodziny?  
MG: Z trudem. Jakimś cudem daję radę wykrawać z tych 24 h w dobie czas na wszystko – pracę, dom, rodzinę, pisanie, dojazdy, sieci społecznościowe, konwenty, wywiady… Ale lubię życie na 101% wydajności. Nie potrafiłbym zwolnić, bo wiem, że bezczynność mnie zabija. Jeśli przez dzień nie napiszę chociaż pół strony, to pod wieczór już zaczyna mnie giąć.

J: Co chciałby pan przekazać w swoich książkach czytelnikom? Czy są one skierowane do wszystkich czytelników, czy do określonej grupy odbiorców?  
MG: Każda z moich książek ma w sobie ukryty kawałek mnie. Moje podejście do świata, przemyślenia, recepty na życie… i czasami na śmierć. Staram się, żeby literatura była czymś więcej, niż tylko łatwą rozrywką, więc pojawia się u mnie sporo odniesień do filozofii, literatury, poezji… To rodzaj zabawy z wyszukiwaniem easter eggów – ktoś coś znajdzie, zaciekawi się. Jest szansa, że sprawdzi co to takiego. Poczyta więcej. Kto wie, może w ten sposób zmieniam życia moich czytelników na lepsze? 

J: Skąd pomysły na następne serie?
MG: Przychodzą same. Wciskają się do głowy nieproszone, skrobią w okna nocami, dyszą przez dziurkę od klucza, kiedy próbuję być sam. Ciągną mnie w nocy za włosy na nogach i szepczą sprośności na ucho, bylebym się tylko nimi zainteresował. Dla przykładu: „Stalowe Szczury” miały być założenia jednym tomem. Już w jego połowie wiedziałem, że będą dwa. Pod koniec drugiego miałem pomysłów na cztery, a kończąc „Konigsberg” – gotowy plan na dziewięciotomową epopeję. Ja się czasem boję zacząć, bo mam wrażenie, że kiedyś mogę nie dać rady skończyć…

J: To dobrze, wielu czytelników z pewnością byłoby zadowolonych.
Przechodząc do następnego pytania: niedługo premiera trzeciej części cyklu "Komornik". Planuje pan zakończyć serię właśnie na tym tomie czy też napisać więcej części?  
MG: Tak, „Komornik” to zamknięta całość – na końcu trzeciego tomu wszyscy zginą, a Ziemia spłonie, więc nieszczególnie będzie o czym pisać...



…nie licząc, oczywiście, pomysłu z „Areną Dłużników”, który podrzucił mi na tzw. pałę jeden z czytelników na facebooku. Rzucił tylko nazwę, a ja już mam z niej pomysł na całą książkę. Ech. Naprawdę, to się nigdy nie skończy.


J: Czytuje pan innych pisarzy? Jeśli tak, są to autorzy fantasy, science fiction czy też może czytuje pan książki z innych gatunków?  
MG: Wstyd się przyznać, ale kiedy zacząłem pisać, przestałem czytać. Po prostu. To rodzaj mentalnego BHP – nie chcę, żeby pomysły innych rzutowały na moje własne.

J: Nawiązując do poprzedniego pytania,- czy ma pan swojego ulubionego autora? A może jest ich więcej?  
MG: Fryderyk Nietzsche, „Also sprach Zarathustra”. Jeśli miałby spłonąć świat i wszystkie inne książki, a ta jedna by została, to byłbym w pełni usatysfakcjonowany. 

J: Czy piszą do pana czytelnicy, którzy przeczytali Pańskie książki?    
MG: Cały czas. To chyba najmilsza część tej pracy, kiedy ktoś odzywa się i mówi, jak odczytał taki a taki fragment i co w nim znalazł. Bez czytelnika książka to tylko farba na papierze, martwy produkt. Dopiero w jego głowie historia ożywa na nowo… Więc odpowiadam. Więc ludzie piszą. A ja odpowiadam. Zawsze. Każdemu. Na każde, nawet najbardziej trywialne pytanie. Jak to napisał pewien autor z dawnych lat: „Bo takie są moje obyczaje”.

J: A teraz ostatnie pytanie: czy przejmuje się pan krytyką?
MG: Nie. Kosztuje mnie to bardzo dużo nerwów, dumy i wrodzonej oraz wykształconej buty, ale nauczyłem się jednej bardzo ważnej rzeczy: jeśli ktoś coś pisze, to pewnie ma po temu powód. Gdyby wszystko było idealnie, to nie byłoby się do czego przyczepić, a skoro jest… No cóż, to zawsze dla mnie nauczka. Staram się doskonalić warsztat, z książki na książkę coraz więcej się uczę. I to jest w tym piękne – że możną rozwijać się wraz ze swoimi pomysłami i marzeniami.

J: Jeszcze raz bardzo dziękuję panu za odpowiedzi na moje pytania. Mam nadzieję, że Pańska kolejna książka również okaże się sukcesem.
MG: Dziękuję bardzo! 


Jeżeli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o Michale Gołkowskim, zachęcam Was do odwiedzenia stron autora:
- lubimyczytac.pl 
- Facebook
- blog

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz